sobota, 21 maja 2016

Dzień z życia....

Dziś opiszę taki standardowy dzień z życia. Przeważnie wstaje ok 6 godziny choć przyznam ze ostatnio pozwalam sobie wstać o 6.30. Myję się ubieram czyli nic ciekawego i szykuje śniadanie córce do przedszkola. Rano nie zawsze chce jeść ewentualnie tylko pije. Jeśli jesteśmy sami w domu to musimy wyjść ok 7.20 (powinniśmy wcześniej ale nie potrafimy się wyrobić). I środek naszej lokomocji też się różni w zależności od pogody. Jeśli pada to jedziemy autobusem, mamy kilkadziesiąt metrów na przystanek. A jeśli jest ładnie to rower lub wózek. Wole wózkiem, ale szybciej jest rowerem. Z tym, że syn jeszcze nie do końca stabilnie siedzi w przyczepce i jak wracamy to mu się niepodobna. W każdym razie jeśli jedziemy wózkiem (najczęściej) to zanim wrócimy do domu to jest ok 8.30 chyba ze idziemy po mleko (bierzemy od gospodarza) to nawet koło 9. Wtedy szybko trzeba coś ogarnąć jakiś obiad i posprzątać. W między czasie mały pije mleko i idzie spać przeważnie koło 11. Gdy mały śpi potrafię wygospodarować chwile do siebie albo robię to na co mały nie pozwala. W poniedziałek i wtorek E. ma trochę dłużej zajęcia a w pozostałe dni kończy o 12,45 więc po 12 zawsze wychodzimy z domu aby na spokojnie dojść. Czasem jak chce coś ze sklepu to wcześniej wychodzę. Pieszo idziemy mnie więcej 25 minut (spokojnym moim tempem) jeśli wracamy to idziemy dłużej. Córka często się zatrzymuje coś ogląda, zrywa kwiatki albo zbiera liście, kamienie itd. więc jeśli się śpieszymy to wkładam ja na wózek. W domu jesteśmy ok 13.30 wtedy jemy obiad albo go dokańczam a później zabawy w domu, bajki oglądamy, czytamy albo jeśli jest ciepło to spędzamy czas na dworze. O 17 wraca maż i je obiad. I też w zależności od pogody albo jesteśmy na dworze albo w domu. Syn bardzo lubi spędzać czas na świeżym powietrzu i najchętniej cały dzień byłby na dworze. Kąpiel zaczyna S. potem E. ostatnio pora ta się zmieniła. kiedyś po 18 teraz po 19 sie kąpią a potem spać. Choć ostatnio zasypiają dzieci przeważnie po 20. Gdy dzieci zasną my jemy kolację ja szykuję mężowi śniadanie do pracy, potem kąpiel i na sam koniec chwila dla nas. Przeważnie oglądamy jakiś film i po 22 idziemy spać. Dzień czasem szybko mija a czasem mam wrażenie że ciągnie się nie miłosiernie, do tego dzieci dokazują a ja na sam wieczór padam na twarz i nei mam na nic ochoty. Ale jest wiele chwil gdy doceniam nasze szczęście. Mamy super rodzinę...

1 komentarz:

  1. U nas inaczej to wygląda. Pobudka przez ostatnie tygodnie jest punkt 5 lub nawet wcześniej. Zwykle kilka minut po 7 wychodzimy do przedszkola/żłobka. Idziemy na piechotę, córka śmiga na rowerze. Dzieci zostają w placówkę (jeśli obydwoje są zdrowi), ja wracam do domu lub jeszcze idę na zakupy. Po 16 wychodzę z domu odebrać dzieci (chciałam wcześniej ale córka o 15 lub 15:30 ma ostatnie zajęcia, po 16 dopiero dostają podwieczorek). W domu jesteśmy po 17, przed 18 wraca mąż z pracy. Teraz jak dzień jest długi to wychodzimy razem na spacer (o ile dzieci nie są mega zmęczone i zaraz po 18 trzeba je kąpać). Jeśli się uda to o 10 dzieci śpią. Jeśli córka miała drzemkę w przedszkolu i na wieczór nie udało się ją zmęczyć to przed 21 dopiero zasypia. Zwykle po 22 idziemy kolejno się kąpać, więc w łóżku jesteśmy po 23. Zobaczymy jak to będzie wyglądać gdy skończy mi się zaległy urlop i wrócę do pracy na moje szalone zmiany.

    OdpowiedzUsuń