piątek, 22 stycznia 2016

Świąteczne wspomnienia....

Święta jak dla nas jak zwykle za szybko minęły. Na szczęście nie zostałam z tym wszystkim sama bo moja mama była na chorobowym więc ze spokojem mogliśmy wszystko uszykować. W tym roku byliśmy w moim domu rodzinnym wraz z rodzeństwem. Zabrakło tylko mojego taty, który musiał pracować ale udało mu się szybciej przyjechać (co prawda po wigilii ale nie była też to 21.30 jak zwykle). W tym roku było dość dużo prezentów dla dzieci. Gwiazdora nie mieliśmy wiec zostawił po cichu prezenty pod choinką i poszedł do innych dzieci. E. wraz ze swoim przybranym kuzynem wypatrywała pierwszej gwiazdki, gdy już ją dojrzeli mogliśmy zasiąść do stołu. Była także modlitwa i dzielenie się opłatkiem. Córka jakoś nic nie chciała zjeść bo twierdziła że nic nie lubi. No ale trudno ja nigdy nie zmuszam do jedzenia. Syn za to zjadł to co mógł i był zadowolony. Po kolacji poszliśmy na górę (rodzice nie mieli zwykłej choinki bo nie mieli na nią miejsca) gdzie pod nasza choinką stały prezenty. Dzieci się ucieszyły głównie E i B gdyż S i J sa jeszcze za mali. E chciała od razu wszystko otwierać  się bawić, ale trzeba było jej to dawkować aby nie oszalała ha ha Tak wiec co mogła to jej pozwoliliśmy i się bardzo cieszyła a resztę schowałam. Tak samo słodycze były od razu pochowane. Dzień był dla nie j pełen wrażeń.
Kolejny dzień mieliśmy objazdowy, najpierw pojechaliśmy do teściów. Tam oczywiście kolejne prezenty. I oczywiście kawa i ciasto. Jakoś długo nie siedzieliśmy, wypiliśmy kawę porozmawialiśmy i K stwierdził ze jeszcze do jednej cioci pojedziemy więc zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy. A wiadomo jak to jest tam kolejna kawa i ciasto. Eh ale że były tam kuzynki to E. bardzo dobrze sie bawiła. Gorzej z S. bo to jest taki wiercipięta a jak już marudzi to masakra. Chce na ręce za chwilę na ziemie a najlepiej to z nim masz gdzieś iść i tak w kółko. Najgorzej też jest jak jedziemy samochodem bo wtedy płaczę, wtedy muszę siedzieć z nim i mówić wierszyki albo śpiewać kolędy. Czasem zdarzy mu się zasnąć. Na koniec pojechaliśmy jeszcze do jednej cioci i tam kolejna porcja ciasta. Ah dla nas to za dużo a gdzie tu dla dzieci, S nie tak źle bo pije mleko gorzej E, która tak na prawdę przez cały dzień nic konkretnego nie zjadła. Dzięki temu następnego dnia musiałam wyczyścić fotelik samochodowy. I ile razy można powtarzać aby nie dawali dziecku samych słodyczy a i tak czasem się czuje jakbym do słupa mówiła. Na szczęście ten etap mamy za sobą jest po świtach i juz nie ma takich ilości słodyczy. 
Eh teraz pozostaje nam tylko powspominać były to pierwsze święta naszego syna. Choinka nie do końca je przetrwała. Syn już chodzi a że choinka to cos nowego i ma bombki i światełka więc wszystko dotykał sprawdzał, ciągnął. Więc na koniec była ona ubrana do połowy na ziemi co prawda nie leżała ale dużo jej nie brakowało. Mam nadzieję, ze w tym roku choinka będzie miała lżejszy żywot. I przez ten kolejny cały rok będzie mi brakowało lampek które uwielbiam jak się świecą i migają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz