Po urlopie....

W poniedziałek wróciliśmy z nad morza. Byliśmy w Kołobrzegu na ogródkach działkowych. Było fajnie choć szybko minęło. Wyjechaliśmy w niedzielę rano i mała połowę drogi przespała z przerwami. Droga była ok choć momentami takie dziury, ze szok, wytrzęsło nas. Ale nie było gorąco, wyjeżdżaliśmy o 4 rano i wręcz zimno było. Dwa pierwsze dni była pochmurne ale potem już się zrobiło bardzo ciepło. Jak dla mnie masakra. Lubię ciepło, ale teraz to mi przeszkadza, najlepiej by się z domy nie wychodziło ale córeczka chętnie się bawiła na dworze. Nad morze szalała i aż byłam w szoku. Tak ciągnęła do wody, ze na nic nie patrzyła, w piasku się wywracała i zaraz biegła dalej. Nawet w wodzie jak się wywróciła to nie bała się do niej wchodzić. Raz poszła trochę pod wodę ale szybko ją wyciągnęłam a po chwili dalej leciała tylko już ostrożniej i patrzyła aby ktoś ją trzymał za rękę. Tak wiec można powiedzieć, ze wyszło to na dobre. Troszkę się za nią nabiegałam. Jak byliśmy na plaży w Dźwirzynie byliśmy na plaży obok hotelu i były tam dmuchane zabawy to E. chętnie korzystała z nich. Tak więc nie było nudno. Na szczęście ja się czułam dobrze i nawet w samochodzie było ok oczywiście pod ręka zawsze mam miętowe cukierki, które na prawdę pomagają. Muszę tylko pilnować aby nie być głodnym co skutkuje tym, że jem i jem i jem. Waga poszła do góry co wszyscy mówią, ze dobrze ale ja już się obawiam czy aby za dużo nie przytyję, ale zobaczymy. Na razie jestem zadowolona, ze mogę jeść. Brzuszek już widać a w piątek zacznę 12 tc więc ciekawe co będzie później. Dzisiaj tak chaotycznie trochę, ale tak jakoś wyszło :D pozdrawiamy