piątek, 11 kwietnia 2014

Zainspirowana...

Zainspirowana postem a-normalnej postanowiłam dzisiaj napisać jak my rozszerzaliśmy dietę u E.  Tak wiec od samego początku byłam za tym aby karmić piersią, więc cieszyłam się, ze jest mi to dane i mogłam to robić tak długo jak chciałam. Z powodu, ze córeczka urodziła się w zimie nie musieliśmy jej niczym dokarmiać ani dopijać bo pokarm matki działa zarówna jak napój i jedzenie. Wszędzie praktycznie gdzie czytałam było napisane, ze dzieciom karmionym piersią rozszerza się dietę po 6 miesiącu życia. Oczywiście każde dziecko jest inne i należy także je obserwować. Tak więc czekaliśmy i obserwowaliśmy. Jakoś po 4 czy 5 miesiącu pani doktor powiedziała, ze spokojnie możemy już wprowadzać nowe smaki. Od razu tego nie uczyniłam. Ale jak zauważyłam, ze E. nie wystarcza mój pokarm i domaga się tego co widzi u nas na talerzu postanowiłam, ze czas zacząć. My zaczęliśmy od kleiku ryżowego. Postanowiłam zacząć od tego bo akurat dostaliśmy paczkę z BoboVity i tam było mniej więcej po kolei napisane co można dawać więc tym się sugerowałam. Dawałam go łyżeczką bo córka nie byłam przyzwyczajona do butelki ani smoczka i nie chętnie go używała. Praktycznie butelki dużo nie używała bo przeszliśmy na kubek niekapek już w 6 miesiącu a potem jakieś butelki z dziobkami itd. Po kleiku w menu pojawiła się marchewka, brokuł, ziemniak, cukinia, szpinak, dynia, jabłko, brzoskwinia i banan. Od samego początku E. mało wybrzydzała przy jedzeniu i wszystko zjadałam bardzo ładnie. Po takim zastrzyku nowych smaków potem zaczęliśmy wprowadzać kaszki smakowe i te również przypadły jej do gustu. To samo było z mięsem czy rybą. Tu jednak nie pamiętam wszystkich rodzajów jakie już jadła, na pewno był to kurczak, indyk i królik, wieprzowina. A-normalna wspominała, ze gotowała jabłko ja szczerze nawet nie wiedziałam, ze trzeba i jadła surowe utarte. Na szczęście nic jej nie było. W ogóle muszę powiedzieć, ze bardzo się cieszę, ze córka mi nie choruje i odpukać ale mam nadzieję, ze tak będzie jeszcze przez długi czas. Jeśli chodzi o doprawianie potraw to od samego początku byłam za tym aby nie doprawiać i tak też było. Tak długo jak jadła osobno nie doprawiałam niczym. Jakoś przed rokiem zaczęła jeść to co my i wtedy zwracałam uwagę aby doprawić mniej, teraz praktycznie je wszystko. Czasami zdarzy się, ze zje coś mocno doprawionego ale chyba jej smakuje bo nie da jej się wtedy tego zabrać. Co do słoiczków to jadła je, ale głównie to ja gotowałam. Czasami jeśli u kogoś byliśmy to ktoś jej przygotowywał posiłek. Uważam, ze każda mama wie najlepiej co potrzebuje jej dziecko dlatego nie lubię się wtrącać w wychowanie innych dzieci. Ewentualnie mogę coś poradzić albo powiedzieć jak ja to robię. E. jest dzieckiem które lubi jeść i za każdym razem gdy jej się coś da to to zje. Teraz jej się to trochę zmienia bo czasami ma ważniejsze rzeczy do robienia. Ale gdy jeszcze nie chodziła to bardzo zwracałam uwagę aby co chwile jej nie dawać jedzenia bo wiedziałam, że ona to weźmie a nie ukrywam, ze bałam się aby to się jej w przyszłości na jej zdrowiu nie odbiło. Teraz tylko muszę uważać aby dziadkowie za dużo słodkiego jej nie dawali a tak to jest ok.

W ogóle gdy urodziłam córkę i jeździliśmy na szczepienia bądź odwiedzała nas położna to nie mogli uwierzyć, ze karmię ja samą piersią. Wszystko dlatego, ze ja jestem osobą dość drobna (teraz trochę przytyłam) przed ciążą nawet 50kg nie ważyłam do tego niska. A tu córka urodziła się 3780 i bardzo ładnie przybierała na wadze co akurat bardzo nas cieszyło. Wszyscy się cieszyli, ze ja taka mała a taki dobry mam pokarm :) Niestety to chyba odbiło się na mnie bo od porodu strasznie dużo zaczęłam jeść. Nie wiem czy tez tak miałyście. Teraz ważę 53 kg i niestety trochę mi to przeszkadza. Moze nie sama waga, ale głównie mój brzuch.Niestety nie potrafię się zmotywować. Już trzy razy zabierałam się za Ćwiczenia i po pewnym czasie zawsze mi coś wypadało i nie mogłam do nich wrócić. Nie wiem jak znaleźć kolejną motywację ale tak aby starczyło na dłużej. Pozdrawiamy

2 komentarze:

  1. U mnie też się dziwili jak mówiłam, że Gabi jest wyłącznie na cycu i nawet nie odciągam do butelki, więc nie wiem ile zjada.
    Ja przed ciążą ważyłam jakieś 63-64kg, przez pierwsze 5 miesięcy schudłam 5kg i ostatecznie do porodu szłam z wagą 70kg. Po porodzie od razu ważyłam 59kg i taka waga utrzymywała się póki karmiłam. Teraz miałam wrażenie, że wróciłam do wagi sprzed ciąży (czyli tych 63kg) ale okazuje się, że o dziwo ważę koło 60.
    Też długo miałam problem, że chociaż już nie karmię to organizm w ogóle się nie przestawił i ciągle chodzę głodna i jem trzy śniadania, dwa obiady i ze trzy kolacje. Teraz już jest lepiej, ale dobrych kilka miesięcy się to utrzymywało i nie jeden raz skarżyłam się mężowi.
    Też denerwuje mnie oponka na brzuchu, ale taka jest kolej rzeczy. Skura się rozciągnęła, zawsze miałam tam odłożony tłuszczyk i jest oponka. Mąż mówi, że jestem przewrażliwiona, ale tak to już jest z kobietami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak to już z nami jest. Ja mam nadzieję, ze w końcu znajdę motywację dla siebie. Juz nie chodzi o wagę ale o ten brzuch właśnie. Będę próbować jeszcze wiec zobaczymy.

      Usuń