Choć chodzę na rano to nie mam za bardzo czasu i nic mi się nie chce. Jakoś ten tydzień mnie wykończył. I choć była nadzieja na wolną sobotę to przeminęła. Tak więc jeszcze jeden dzień i weekend. W niedzielę mam nadzieję się wyspać, choć jeśli zaświeci słońce pewnie się obudzę i nie zasnę. Ale koniec narzekania. Nie wiem czy wam pisałam wcześniej ale za ostatni miesiąc gdy byłam na chorobowym dostałam bardzo niską wypłatę. Zastanawiałam się nad tym dość długo i w końcu w poniedziałek poszłam się zapytać dlaczego i co? Okazało się, ze to oni się pomylili (albo i nie) i teraz w tym miesiącu będą musieli wypłacić zaległą kwotę. Niby nie będzie tego dużo ale jakby nie było 80 zł to zawsze coś :)
Poprzedni weekend okazał się rozrywkowym i po tygodniu ciężkiej pracy pozwoliłam sobie na kilka drinków, niestety troszkę za mocnych. Ale zabawa udana, nie do końca odespana a niedziela bez kaca :) Tak wiec nie narzekałam. CO tu więcej pisać? Każdy wyszedł zadowolony, jedzenia troszkę poszło piwka też i choć grill skończył się dość szybko to jest co wspominać he he.
A ten tydzień zaczął się szybko i tak samo szybko skończył :) Ja jeszcze jutro do pracy i nie wiadomo co dalej. Jeszcze nie mamy specjalnych planów, choć K. być może już coś kombinuje. Miały przyjechać do mnie koleżanki ze swoimi lubymi, ale jednej coś wypadło i musieliśmy to przełożyć.
Teraz mniej radosna część notki. Wczoraj w naszej wioski wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Nigdy bym nie pomyślałam, ze takie rzeczy mogą się kiedykolwiek u ans wydarzyć. Chociaż jakby się tak zastanowić, to każdy nie wie, ze tak blisko może się stać takie nieszczęście, dopóki się ono nie wydarzy.
Otóż mniej więcej przed 21 (akurat leciał "Ojciec Mateusz") usłyszeliśmy, że coś jedzie na sygnale. Zbliżało się coraz bliżej i kilka sąsiadów wyszło z domów. Karetka przejechała obok naszego domu (akurat mieszkamy przy ulicy) i skręciła w lewo. Jak to na wsi każdy każdego zna i każdy był ciekawy do kogo jedzie. (ja akurat byłam w domu i mama mi to powiedziała, która stałą z sąsiadami) Zdziwieniem dla wszystkich było to, z karetka pojechała do lasu, choć po chwili przypomniano sobie, ze przecież mieszka tam leśniczy. A że akurat mój tata był na wycieczce rowerowej po wsi po chwili przyjechał i miał informacje n a ten temat. Był na miejscu zdarzenia i okazało się, ze do żadnego domu nie jechali tylko do lasu. Na jednej ze ścieżek ok 200-300m od domu leśniczego jeden z mieszkańców widział samochód. Nic dziwnego gdyby nie fakt, ze jak jechał kilka razy w ciągu dnia na pole to ten samochód cały czas stał. Zainteresował się nim i gdy zajrzał do środka zobaczył mężczyznę. Teraz się tylko domyślam, że pewnie zadzwonił na policję, nie wiem czy wiedział,z ę nie żyje i nie. Policja jechała polną drogą i dlatego my jej nie słyszeliśmy. Po pół godzinie ok. nawet straż pożarna tam jechała. Ale co do tego mężczyzny nie byłoby to takie dziwne gdyby siedział z przodu w końcu mógł zasłabnąć lub coś. Ale tata opowiedział, ze siedział on na tylnym siedzeniu i był oparty o drzwi samochodu. Tak wiec każdy sobie umie dopowiedzieć resztę. DO tego policjantka, która była na miejscu zdarzenia powiedziała tacie, że z twarzy nie idzie rozpoznać kto to jest. Chyba była tak zmasakrowana. Na stronie policji jeszcze nie ma żadnych informacji, ale tata dziś powiedział, że owy chłopak mieszkał w wiosce obok i miał dopiero 23 lata. Szkoda go, ale patrząc na całą tą informacje wygląda to na jakieś porachunki. Wczoraj gdy się o tym dowiedziałam to normalnie przeszedł po mnie dreszcz. Nie wiem dlaczego takie rzeczy dzieją się na świecie...
04.06.2011 17:14
Jak wiadomo po takich sytuacjach powstaje wiele wersji. Podobno tego chłopaka szukali od 2 czy 3 dni już. Jedna koleżanka z pracy powiedziała, że podobno miała nawet żyły podcięte, a jego siostra kilka dni temu zginęła w wypadku.
A koleżanka mojej siostry znała tego chłopaka.. Napisała jej dzisiaj, ze policja ma dwie wersje: pierwsza to morderstwo. Natomiast druga to prawdopodobnie chłopak się zaćpał. Podobno lubił używki. Ostatnio był na imprezie gdzie lał się alkohol i były narkotyki. Jego koledzy niby są w areszcie bo niby oni go zawieźli do lasu. Koleżanka pisała również, ze on sam powiedział kolegom, ze jak mu się coś stanie to mają go wywieźć do lasu. Tak podobno zeznali CI kumple. Ile procent prawdy w tym jest nie wiem. Ale koleżanka siostry podobno wie to od policjantów.


Nie lubię czytać o morderstwach :( kochanie na świecie będzie jeszcze gorzej bo świat zmierza do zła, nie do dobra, jeśli ludzie się nie zmienią to nadal będzie tak jak teraz się dzieje :(
OdpowiedzUsuńU mnie we wsi też było ostatnio :/ ale oszczędzę szczegółów.
Ja czasu mam aż nadto, ale te 2,5h wykańczają mnie na tym stażu.
normalnie pod koniec tej notki to mnie aż dreszcz przeszedł. a później taki np. R. dziwi się czemu sprawdzam smsowo o kilka razy czy spokojnie gdzieś dojechał czy doszedł. przecież nie raz ktoś wyszedł "tylko do sklepu" by juz nie wrócić... brrr, ale nie myślmy o tym!!
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wszystko dobrze się układa. tylko gdyby ta praca była jeszcze bardziej odpowiednia. ale trzeba się cieszyć z tego co jest :)
pozdrawiam :)
To straszne, że żyjemy w takim świecie, gdzie takie historie są na porządku dziennym. Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Widać, że w każdej mieścinie, każdej wiosce może stać się coś niedobrego...
OdpowiedzUsuń