wtorek, 15 marca 2011

12. Krótko...

Dziś króciutko :) Nareszcie udało mi się was wszystkich poodwiedzać. Miałam duże zaległości, ale przeczytałam zaległe notki. Chciałam tylko napisać o odczuciach pewnych. Z mężem uzgodniliśmy wszystko co do osobnego żywienia i poszliśmy o wszystkim powiadomić rodziców. No i odniosłam wrażenie, że oni nie są zadowoleni. Bo ogólnie sytuacja jest taka (na pewno część wie), że mieszkamy na wsi. W związku z tym hodujemy własne zwierzęta. I my podczas osobnego żywienia nie chcemy z tego korzystać bo się nam to nie opłaci. Bo jakbyśmy chcieli to wszystkie opłaty za pasze czy świniobicie idą na pół. I jedzenie też na pół. Ale byśmy wyszli niekorzystnie bo nas jest dwóch a tam rodzice + rodzeństwo, więc nie było by po równo. Niby siostra prawie nic nie ja, ale ja tez wszystkiego nie zjem. I zdecydowaliśmy, że z tego rezygnujemy i sami wolimy dokupić parę rzeczy. Tak się składa, że po znajomości wyjdzie troszkę taniej niż w sklepie, wiec jest to dobre rozwiązanie bo kupimy to co lubimy. No i po rozmowie odniosłam wrażenie jakbyśmy robili coś złego. Nie wiem czy mi się to tylko wydaje, ale wolę już nie poruszać tego tematu bo wczoraj próbowałam to tata zareagował nerwowo. I dokładnie nie wiem z czego to wynika czy z tego, że martwią się o nas czy damy radę czy chodzi po części o kasę. Bo początkowo jak powiedziałam, że żywimy się osobno to nie było takiej sytuacji, tylko powiedzieli jak chcecie ii ze oni będą mieć więcej kasy bo będziemy dzielić pół na pół a za drugim razem sytuacja była bardziej napięta i nerwowa. Trochę się boję ale mam nadzieję, ze damy radę. Miało być krótko a wyszło trochę inaczej :)

17 komentarzy:

  1. hehe ja narazie mieszkam u przyszłego jeszcze nie jako mężatka co prawda, ale rachunki się dzieli na 3 bo 1.teściowie 2.my 3. bratowa przyszłego z 2 dzieci, obiady gotuje teściowa na 4 osoby czyli dla siebie i dla nas, bratowa Przyszłego ma swoja kuchnie. my czasem coś dla siebie kupimy,ale myślę, że wraz z zawarciem związku małżeńskiego sytuacja się zmieni, tylko,że dom ma być mojego Przyszłego i póki jego bratowa się nie wyprowadzi (budują dom) to my jesteśmy skazani na dzielenie kuchni i łazienki z teściami, a to jest troszke nie fair ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. I jest króciutko. Nie robicie nic złego. Nie wiadomo dlaczego tak zareagowali ale na pewno nie mają wam tego za złe. Bo nie mają czego mieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Starsze osoby nie lubią zmian i pewnie też chcą jak najlepiej, ale tak po swojemu, a może po prostu ich gorszy dzień ; >

    Pozdrawiam :>
    http://miedzy-pomiedzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę że nawet gdybyście chcieli z rodzicami i rodzeństwem się żywić to wyszłoby Was na tyle samo co osobno jak wspomniałaś o tych paszach. Więc dobrze że podejmujecie to ryzyko i wolicie żywić się sami, obejdzie się bez jakichkolwiek nieporozumień, zrobiłabym tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana dziękuje za zmianę w linkach ;)
    tylko skasuj tego bloga z linek co podpisałaś
    "szczesliwy-zwiazek" bo już go nie prowadzę, u mnie new zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkiem możliwe, że troszkę o pieniądze chodzi...bo jakby nie było tą połowę z której wy zrezygnowaliście oni będą musieli dołożyć...Mam nadzieję, że już niedługo sytuacja jakoś się wyjaśni ustabilizuje i będziesz wiedziała o co rodzicom chodzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że rodzice często po prostu lubią czuć, że pomagają swoim dzieciom. Nie chcą czuć, że odrzuca się ich pomoc (bo niejako pomocą jest dzielenie się hodowlą itp). Ciężko powiedzieć.
    U mnie w domu padł taki tekst, że na początku małżeństwa będą nam dawać pieniądze. Ja powiedziałam, że jeżeli będziemy tak zarabiać, że bez problemów wystarczy nam na opłaty i utrzymanie się, to nie będziemy brać żadnych pieniędzy. Ale rodzice swoje i bez gadania - będziemy wam dawać pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  8. BeR: to musi być u was wesoło jak tyle ludzi :) a czy nie fer to wiesz zależy jak na to patrzeć.

    Całkiem niemała myszka: wiem, że nie robimy, ale tak poczułam. Teraz już się to troszkę zmieniło.

    Kropka: myślę, że w tym też coś może być. Bo rodzice chyba chcieli abyśmy cały czas się razem żywiliśmy. Moze boją się tej zmiany?

    Anika: Wcześniej nic nie dawaliśmy na jedzenie, jedynie rachunki płaciliśmy na pół. Więc może było taniej, ale wiadomo, ze w pewnym wieku każdy chce być samodzielny.

    Nasza trójka. Przy najbliższej okazji zmienię :)

    Anielska: tylko nie możemy patrzeć tylko na rodziców, ale też na nas. Tym bardziej, ze my dużo nie zarabiamy a nie długo sytuacja ta sie jeszcze zmieni,a le o tym później :)

    a-normalna: to też racja. Wiadomo, ze rodzicom zależy na szczęściu dzieci. Rodzicom czasami nie przetłumaczysz. Ale jeśli będą chcieli dawać coś to zawsze możecie sobie zostawić na gorsze czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To w takim razie myślę że rodzice się martwią o Was czy dacie radę finansowo, tak jak ktoś tu napisał wcześniej rodzice chcą pomagać młodemu małżeństwu, niestety takie czasy nastały :/ inaczej nie da się wytłumaczyć ich niezadowolenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Więc tak no wesoło wesoło nie powiem, że nie :) a co do mojej szwagierki to pies jest głęboko pogrzebany jak to się mówi ;) bo ona ciągle narzeka ,że jej dzieci się tutaj źle chowają (tzn u teściów)i że teściowie mało dali swojemu synowi (bratu mojego Przyszłego). Tak więc ciągle narzeka nie widzi tego, że ma prawie całe piętro dla siebie (czego by nie miała mieszkając u swojej mamy)i nie szanuje jako tako rzeczy w domu, a powinna bo wie ,że ktoś kupuje remontuje i chce z tego korzystać w przyszłości. ona wychodzi z założenia, że nie jest jej to po co szanować (mam na myśli sprzęty domowe i porządek jako taki-jak się zepsuje to się zepsuje, ktoś kupi w końcu nowe, a na pewno nie ona)po prostu się troszkę szarogęsi ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. Anika: pewnie coś w tym jest :)

    BeR: a to rzeczywiście nie za dobrze. Bo w sumie ja np. będąc u kogoś to staram się aby nic nie zepsuć. Bo jeśli moje to ok ale jeśli u kogoś to chyba tym bardziej powinno się szanować. Przynajmniej ja to tak postrzegam. Trzeba jej powiedzieć, że jak jej się nie podoba to nie musi tam mieszkać he he a tak na poważnie to jak się wybudują to wtedy zobaczymy jak tam będzie szanować już swoje własne rzeczy. Bo może tak być, ze już taka jest z natury i po prostu wszystko co dotknie się psuje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A My od razu będziemy mieli oddzielną kuchnię. Innej sytuacji sobie nie wyobrażam:) Już nie mogę się doczekać Jej urządzania:) Mam tylko nadzieję, że sprawdzę się w roli młodej gospodyni...jejku jak to dziwnie brzmi:)

    http://szczesliwykwiatuszek.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. ja myślę że dobrze postanowiliście ;)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  14. kochana odezwij sie na gg lub na pocztę
    5130007

    szczesliwi03@interia.pl

    bo mam sprawę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. przepraszam, że tak bez sensownego komentarza, ale informuję o zmianie swojego miejsca w sieci (z racji połączenia bloga onetowego z facebook'iem)

    www.reka-w-reke.na11.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam właśnie WASZĄ Historię i powiem, że bardzo mi się ona spodobała i wzruszyła mnie...
    Będę na pewno częściej WAS odwiedzała :))
    Zapraszam również w wolnej chwili o siebie w odwiedziny : www.melancholijna-strona-zycia.blogspot.com.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. No co zrobisz... rodzice tacy bywają... ehhh skomplikowne....
    Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń